Wirus ASF dotarł do Warszawy z jedzeniem?
Oznacza to, że wirus ASF jest na linii Wisły. Kwestią czasu jest, kiedy przekroczy rzekę. Czy da się go jakoś zatrzymać?
Resort rolnictwa od dwóch lat podejmuje działania wynikają z prawa unijnego i krajowego w tym zakresie – mówił Krzysztof Jurgiel, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi na sobotnim spotkaniu w Sejmie z przewodniczącymi rad powiatowych izb rolniczych. – Do tej pory nie udało się, niestety, rozwiązać sprawy redukcji dzików.
Jak wirus został zawleczony do Warszawy? Zdaniem ministra, jest możliwe, ze został zawleczony zza wschodniej granicy do stolicy w... jedzeniu.
Żywności pochodzenia zwierzęcego nie można wwozić, ale służby graniczne nie zawsze mogą tego dopilnować – mówił Krzysztof Jurgiel. – Jest też prawdopodobieństwo, że mogła to być działalność celowa, ale na to nie ma dowodów.
Jeśli taki scenariusz jest prawdziwy, kolejne przypadki ASF mogą być lada moment wykryte w całej Polsce. Sprawa nie jest nowa, bo już od ponad roku rolnicy zastanawiają się, czy dzik, który zje resztki kanapki z mięsem z wirusem także zachoruje? O takie resztki nie trudno choćby na przydrożnych parkingach czy w zajazdach. Rolnicy od ponad roku podkreślają, że cała bioasekuracja jest niewiele warta, skoro możliwa jest taka droga zakażenia.
Minister poinformował o tym, ze zapada decyzja o odstrzale dzików - najpierw w województwie mazowieckim, a potem na całym terytorium kraju. Będzie także budowana zapora na granicy polsko-ukraińskiej, która ma uniemożliwić dzikom przechodzenie z Ukrainy do Polski. O taką zaporę wnioskowała półtora roku temu Lubelska Izba Rolnicza, ale wtedy nie spotkało się to ze zrozumieniem. Wtedy jeszcze przypadków ASF w woj. lubelskim nie odnotowano. Dziś szacuje się, że taka zapora może kosztować nawet 150 milionów złotych.
Redakcja WDR
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|