KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • Narodowy Instytut Wolności
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
  • Partner serwisu Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi w Warszawie
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • ODR Bratoszewice

WYSZUKIWARKA

Pokazowy proces, który się nie odbył - 45 rocznica śmierci abp. Baraniaka

Opublikowano 12.08.2022 r.
przez Lidia Lasota
Aparat komunistyczny postanowił zorganizować „pokazowy proces”, w czasie którego na ławie oskarżonych zasiadłby sam prymas Stefan Wyszyński. Plan był taki, by zmusić bp. Baraniaka do złożenia zeznań, które by przedstawiły jego zwierzchnika kardynała Stefana Wyszyńskiego jako wroga komunistycznego państwa. 

 

Zeznania były przygotowane – Baraniak miał je tylko podpisać.  Wielogodzinne przesłuchania bp. Baraniaka miały go tak złamać, by wymusić na nim  zeznania obciążające nieżyjącego kardynała Hlonda oraz abp. Wyszyńskiego, zgodne z oczekiwaniami przesłuchujących i ich mocodawców. Zaplanowali dla niego  rolę dostarczyciela informacji mogących skompromitować zarówno poprzedniego, jak i obecnego prymasa Polski. Chcieli wytoczyć Wyszyńskiemu „pokazowy proces” o prowadzenie działalności politycznej wrogiej wobec PRL, o zdradę państwa, działalność kontrrewolucyjną oraz szpiegostwo na rzecz obcych imperialistycznych mocarstw. 


Taki scenariusz udało się zrealizować na Węgrzech, w Czechach i w Chorwacji. Komuniści doprowadzili tam do „pokazowych procesów” prymasów, w których „udowadniano” im niepopełnione winy: szpiegostwo, zdradę stanu, działanie przeciwko własnym narodom. Cel był jeden – skompromitować Kościół i osłabić go na wiele lat. Tak miało być i w Polsce. 

Abp Marek Jędraszewski w swojej książce „Teczki na Baraniaka” wysuwa bardzo interesującą tezę, że komuniści posiadali dwie alternatywne koncepcje. Pierwsza wiązała się z postawieniem w stan oskarżenia bp. Baraniaka, a w roli świadka miał wystąpić prymas, którego Baraniak pośrednio miał obarczyć zeznaniami. Zdaniem autora to mniej  prawdopodobna możliwość. Druga koncepcja, zakładała, że w roli świadka wystąpi Baraniak, a śledztwo toczyć się będzie przeciwko Wyszyńskiemu. Ta wersja według abp. Jędraszewskiego jest bliższa prawdy. Ale przeprowadzenie, któregokolwiek z tych projektów zależało od postawy bp. Baraniaka. Celem był prymas Wyszyński, którego pozbawienie urzędu i publiczna kompromitacja z całą pewnością doprowadziłaby do zlikwidowania  niezależnego Kościoła i nadania mu statusu instytucji podległej ludowemu państwu. Władze nie mogły  przedstawić prymasowi Wyszyńskiemu żadnych podstaw zatrzymania go, dopóki jego współpracownik nie obciążył go swoimi wypowiedziami. Dlatego aresztowany prymas Wyszyński bezskutecznie domagał się otrzymania na piśmie od rządu PRL formalnych przyczyn pozbawienia go wolności. Przyszłość całego Kościoła katolickiego w Polsce, los biskupów, kapłanów i wiernych zależał w tamtym momencie od jednego człowieka – bp. Antoniego Baraniaka. 


Ale bp Antoni Baraniak pokrzyżował misternie uknuty przez urzędników Ministerstwa Publicznego plan. Pomimo tortur nie udzielił żadnych informacji. Urząd Bezpieczeństwa korzystał z wszelkich znanych mu metod torturowania podejrzanego oraz psychicznego złamania. Do Baraniaka wysyłano tajnych współpracowników, którzy mieli innymi metodami niż funkcjonariusze bezpieki zmusić go do złożenia fałszywych zeznań. Mimo wyjątkowo bestialskiego śledztwa nie ugiął się przed oprawcami i dochował wierności Kościołowi.  Przyznał, że „od roku 1951 ponosi odpowiedzialność za Episkopat wszelkie konsekwencje wynikające z tego faktu” Nie podpisał spreparowanych zeznań, czym uratował prymasa Wyszyńskiego przed stalinowskim procesem i więzieniem. Siłę do wytrwania dały mu, jak sam to później opowiedział – rekolekcje, które odprawił w więzieniu, gdy w obecności innych więźniów przyrzekł sobie, że nigdy nie zezna niczego przeciwko prymasowi i Kościołowi. 


Z dostępnych materiałów archiwalnych wyłania się obraz heroizmu bp. Baraniaka. Władze nie były w stanie przedstawić mu żadnych zarzutów karnych. Nie ugiął się mimo tortur i szykan. W areszcie odmawiano mu jakiejkolwiek pomocy lekarskiej. Jak strasznie musiał być wyniszczony trwającym śledztwem - skoro 12.08.1954 r. umieszczono go w szpitalu więziennym, w którym przebywał ponad 9 miesięcy, aż do 06.05.1955 r. Decyzja ta nie była podyktowana troską o jego zdrowie, a lękiem, że umrze w trakcie śledztwa, co w sytuacji postępującej „odwilży” mogłoby być niewygodnym faktem. Gdy wreszcie po wielu miesiącach trafił do szpitala więziennego, zdiagnozowano u niego m.in. przewlekłe zapalenie wyrostka robaczkowego, krwawy nieżyt żołądka, zapalenie dróg żółciowych i szereg innych przewlekłych chorób. Nękanie nie ustało również w szpitalu. Zabierano go stamtąd pięćdziesiąt sześć razy na przesłuchania. 


Po wydarzeniach października 1956 r. bp Antoni Baraniak doczekał się ostatecznego uwolnienia. Decyzją Władysława Gomułki (1905 – 1982), bp dr Antoniego Baraniaka zwolniono z aresztu domowego 30.10.1956 r. Podobnie jak kardynała Wyszyńskiego. Śledztwo umorzono, powołując się przede wszystkim na „zły stan zdrowia oskarżonego”.


Bp Baraniak nigdy nie skarżył się na swoich oprawców. Nie pozostawił również żadnych wspomnień, relacji ani zapisków na temat tamtych wydarzeń. 


Zdrowie ks. bp Baraniaka zostało poważnie nadszarpnięte. Do śmierci zmagał się z wieloma dolegliwościami spotęgowanymi więziennymi przeżyciami i torturami. Skutki tortur i bicia odczuwał do końca życia. Latami cierpiał, ale nie użalał się nad sobą. Mówił, że Pan Jezus przeszedł za nas znacznie cięższe męki. Wstydliwie ukrywał wielkie blizny na plecach.


Po swoim uwolnieniu w październiku 1956 r. bp Baraniak pozostał kierownikiem Sekretariatu Prymasa. Po śmierci ks. abp. Walentego Dymka został mianowany 30.05.1957 r. przez Piusa XII arcybiskupem poznańskim. Papież docenił jego niezłomną  postawę i w roku 1957 osobiście wręczył mu nominację na metropolitę poznańskiego. Był to gest symboliczny. Podkreślał solidaryzm Stolicy Apostolskiej ze wszystkimi prześladowanymi w Polsce księżmi w latach 1953-1956


Uroczysty ingres do Bazyliki Archikatedralnej Św. Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu odbył się 06.10.1957 r. Program swojego posługiwania – nowy ordynariusz oparł na Dekalogu, a przede wszystkim na najważniejszym przykazaniu miłości. Przedstawił  do wiernym w kazaniu wygłoszonym w dniu ingresu. 


Jego  stan zdrowia był powodem, który przekonał władze komunistyczne, do wyrażenia zgody na objęcie przez niego arcybiskupstwo w Poznaniu. Władze liczyły, że schorowany krótko będzie sprawował swój urząd. Podobno konsultowano nawet jego stan zdrowia z lekarzami, którzy nie dawali szans na jego powrót do zdrowia. Według ludzkich obliczeń posługa abp Baraniaka miała  trwać krótko i niewiele znaczyć. Nikt nie przypuszczał wtedy, że ten schorowany, wychudzony, udręczony człowiek będzie kierował archidiecezją całe dwadzieścia lat. 


Gdy z powodu choroby nowotworowej umierał w wielkich bólach i  męczarniach, podobno mówił, że to nic w porównaniu z torturami na Rakowieckiej. W ostatnich chwilach towarzyszyli mu współpracownicy i przyjaciele, księża, siostry zakonne, biskupi. Nieustannie czuwano przy jego łóżku. Zmarł w poznańskim szpitalu 13.08.1977 r. 

POWIĄZANE TEMATY:baraniakbiskup baraniak
  Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
Komitet do spraw pożytku publicznego
NIW
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
PROO