14 września 1953 r. - pokazowy proces bp. Czesława Kaczmarka
Bp Kaczmarek oficjalnie występował w obronie ks. Piotra Oborskiego i ks. Zbigniewa Gadomskiego z Wolbromia, oskarżonych o przynależność do tajnej „Armii Podziemnej”, mimo nacisków ze strony rządzących, aby ich potępić. Trzy dni po ogłoszeniu wyroku i skazaniu ich na dożywocie - 20.01.1951 r. sam został aresztowany, a wraz z nim cztery inne osoby: ks. Jan Danielewicz - skarbnik kurii kieleckiej, ks. Józef Dąbrowski - kapelan, ks. Władysław Widłak - prokurator Seminarium Duchownego w Kielcach oraz siostra zakonna – służebniczka Waleria Niklewska. Oskarżeni zostali o szpiegostwo na rzecz USA oraz Watykanu, faszyzację życia społecznego, nielegalny handel walutami i kolaborację z Niemcami.
Biskup do chwili procesu przebywał w mokotowskim więzieniu na ul. Rakowieckiej w Warszawie. Przez dwa lata i osiem miesięcy pozostawał w ścisłej izolacji. Nie miał prawa do odwiedzin, do otrzymywania korespondencji i paczek. Nie został nawet poinformowany o śmierci matki. Poddawano go także torturom psychicznym. Nieustannie wmawiano mu, że został potępiony przez episkopat, przez duchownych i wiernych, którzy odcinają się od niego, gdyż uznają go za „niemieckiego kolaboranta”. Prawdopodobnie podczas jednego ze śledztw postawiono mu ultimatum, że albo się przyzna do współpracy z Niemcami w czasie II wojny światowej, do prowadzenia działalności antypaństwowej, do szpiegostwa na rzecz Watykanu i USA, albo aresztowani w tej sprawie księżą zostaną skazani na śmierć. Szantażowano go także groźbą dalszych aresztowań dwudziestu księży z diecezji. Ponadto szprycowano go różnymi środkami psychotropowymi. Otrzymywał zastrzyki, które wpływały na psychikę, a także powodowały zmianę świadomości i utratę pamięci.
W tym czasie zaczęto realizować plan Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, aby w każdym województwie odbył się przynajmniej jeden pokazowy proces z udziałem kapłana. Miał się odbywać według wzorów sowieckich, w Polsce jeszcze nieznanych.
Bp. Kaczmarka do procesu odpowiednio przygotowano. Poddano intensywnej kuracji medycznej, żeby zatrzeć ślady brutalnego śledztwa. Ubrano w nową biskupią sutannę z purpurowymi guzikami, ostrzyżono i nałożono eleganckie okulary.
Proces rozpoczął się 14.09.1953 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie, choć żaden z oskarżonych nie miał nigdy nic wspólnego z wojskiem. Równolegle organizowano wiece piętnujące oskarżonych duchownych. Dzienniki ogólnopolskie i radio wzięły aktywny udział w kreowaniu wizerunku biskupa „zdrajcy” i „kolaboranta”. Nakręcono specjalny odcinek „Kroniki Filmowej” wyświetlany przed każdym seansem kinowym. Lektorem był Andrzej Łapicki (1924 – 2012). Transmisje z sali sądowej odbywały się na żywo. Słuchającym jego przebiegu z radioodbiorników ludziom nie przyszło nawet do głowy, że wszystko było wyreżyserowane.
Na sali rozpraw zasiadała wybrana publiczność. Byli tam wyselekcjonowani funkcjonariusze UB, przedstawiciele młodzieży, a wśród nich aktywny przedstawiciel ZMP - Jacek Kuroń (1934 – 2004) Proces relacjonowała również „paxowska” prasa katolicka. Do tej funkcji delegowano dwudziestosześcioletniego wówczas, redaktora naczelnego „Wrocławskiego Tygodnika Katolików” - Tadeusza Mazowieckiego (1927–2013). W procesie wzięła udział śmietanka stalinowskich sędziów, prokuratorów i adwokatów. Przewodniczył sędzia ppłk Mieczysław Widaj (1912–2008), który orzekł ponad sto wyroków śmierci, w większości wykonanych. Oskarżycielem był Naczelny Prokurator Wojska Polskiego gen. Stanisław Zarako - Zarakowski (1909 – 1988). Sam oskarżał w wielu procesach lub zatwierdzał akty oskarżeni działaczy niepodległościowych. Obrońcą był adwokat Mieczysław vel Mojżesz Maślanko. W tych czasach adwokaci, tak naprawdę przekonywali klientów, aby przyznawali się do niepopełnionych win.
Proces bp. Kaczmarka, który trwał osiem dni był farsą. Trzy listy pasterskie z lat 1939 i 1940, w których nawoływał do zachowania spokoju społecznego, były dowodem na jego współpracę z hitlerowskim okupantem. W akcie oskarżenia zapisano m.in. takie zarzuty jak: „popieranie faszystowskich ugrupowań”, „współdziałanie z niemiecką władzą okupacyjną”, „nawoływanie wiernych współpracy z okupantem”, „usiłowania obalenia przemocą władzy robotniczo-chłopskiej i ludowo-demokratycznego ustroju Polski”, „prowadzenie akcji przeciwko odbudowie kraju i planowej gospodarce”, „organizowanie i kierowanie akcją wywiadowczą na terenie Polski w interesie imperializmu amerykańskiego i Watykanu”, „przyjmowanie od zagranicznych ośrodków dywersyjnych i szpiegowskich pieniędzy w walucie obcej”.
Nikt też, poza specjalnie dobraną publicznością obecną na sali rozpraw sądu wojskowego, nie wiedział, że podjęta przez ks. bp. Kaczmarka na początku procesu próba zmiany treści tych "zeznań" skończyła się przerwaniem procesu i brutalnymi pogróżkami dyrektora departamentu śledczego MBP, pułkownika Józefa Różańskiego – Goldberga (1907 -1981).
Bp Kaczmarek przyznał się do wszystkiego, odczytując notatki przygotowane wcześniej przez Józefa Różańskiego.
Sprawa bp. Kaczmarka podzieliła Polaków. Pod wpływem wymuszonych zeznań i przyznania się do winy - wielu ludzi uwierzyło przedstawianej propagandzie.
Kaczmarka skazano na dwanaście lat więzienia. Dzięki amnestii odzyskał wolność w 1957 r. i wrócił do zarządzania diecezją. Ale nie spokorniał, nieustannie przeciwstawiając się komunistycznej ideologii.
Fot. 1
Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|