Jan Chrzciciel - pierwszy patron adwentu
Jan Chrzciciel
Ludzie pokroju Jana Chrzciciela raczej nie są lubiani, gdyż mają odwagę nazywać „rzeczy po imieniu”. Mają rzadko spotykaną umiejętność trafnego wytykania błędów, pokazywania słabości i twarzy, takich jakimi one w rzeczywistości są. Malowania bez żadnego retuszu. A jednak ludzie żyjący w czasach Jana Chrzciciela lgnęli do niego, chodzili za nim, słuchali z uwagą, a nawet chrzcili się i nawracali. Co takiego ich przyciągało? Autentyzm życia Jana Chrzciciela. Nie był przywiązany do rzeczy materialnych i nie przesłaniały mu Boga. Potrafił patrzeć na rzeczywistość z Bożej perspektywy. Nauczanie pieczętował postępowaniem. Był prawdziwym autentycznym świadkiem. Żadnego rozdźwięku pomiędzy życiem a słowami. Swoje życie do końca podporządkował Jezusowi. Nie tylko innych namawiał do przygotowywania się na przyjście Jezusa, ale i sam się przygotowywał. Nie tylko innym mówił o wyrzeczeniu się wszystkiego ale i sam się wszystkiego wyrzekł. Nie tylko mówił o pokorze, ale i sam był pokorny. Wołał: "Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. (…). Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym".
Nie był skupiony na sobie. Mówił: „Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie. Ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów”. Gdy Chrystus przyszedł, usunął się w cień, a swoim uczniom polecił iść za Mesjaszem. Zgodził się, by wielu jego uczniów opuściło go i poszło za Jezusem. Tyle czasu z nimi spędził, był z nimi zżyty i kazał im odejść. Jezus nie wybrał go na Apostoła, a przecież Jan byłby wspaniałym Apostołem! Jezus wybrał uczniów Jana, a jego samego nie. Twoja misja, Janie, skończona... Teraz to Jezus gromadzi tłumy. Gdy Chrystus i Jego uczniowie stawali się coraz sławniejsi, Jan leżał skuty kajdanami w więzieniu Heroda.
Jana Chrzciciela nazywa się strażnikiem ładu moralnego. Upominał Heroda, który żył z żoną swojego brata. Poszedł do króla i powiedział mu: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”. W Ewangelii czytamy: „Herod czuł lęk przed Janem. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał”. Sprawiała to silna osobowość i wielka charyzma Jana, która stanęła na przeszkodzie konkubinie króla – Herodiadzie. Porzuciła ona swojego męża i poślubiła jego brata Antypasa. Drugi mąż Herodiady, tak samo jak i pierwszy - był jej stryjem. Związek ten wywołał wielkie oburzenie wśród Żydów. Herod, aby poślubić bratanicę, oddalił swoją pierwszą żonę. To właśnie, ulegając wpływom Herodiady rozkazał uwięzić Jana Chrzciciela. Chciała go zabić od razu, jednak miał opory. Uległ dopiero, gdy oczarowany tańcem córki Herodiady z pierwszego małżeństwa - Salome, obiecał spełnić każde jej życzenie. Salome za namową matki zażądała głowy Jana. Według „Dawnych dziejów Izraela” autorstwa Józefa Flawiusza obawiał się, że Jan Chrzciciel może pociągnąć lud do buntu. Kazał go uwięzić w twierdzy Macheront na wschodnim wybrzeżu Morza Martwego i tam stracić. Tak więc niedługo po ochrzczeniu Pana Jezusa w Jordanie tetrarcha Galilei wtrącił go do więzienia. W dniu urodzin Heroda, około 32 r. w czasie uczty, na prośbę Herodiady, Jana ścięto mieczem.
Choć po ludzku wydawać by się mogło, że Jan Chrzciciel, poniósł klęskę, gdyż zginął, to swoje zadanie wypełnił. Po tragicznej śmierci Pan Jezus powiedział o nim: „Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela”. Takiego świadectwa z ust Chrystusa nie otrzymał żaden inny człowiek.
Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|