KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • ODR Bratoszewice
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego

WYSZUKIWARKA

Kardynał Sapieha - groźny za życia i po śmierci

Opublikowano 09.05.2023 r.
przez Lidia Lasota
06.03.1950 r. kardynał Sapieha wydał dokument, w którym stwierdzał, że gdyby go aresztowano to wszystkie złożone przez niego wypowiedzi, prośby i przyznania do winy są nieprawdziwe. Nawet, gdyby były wypowiadane w obecności świadków i podpisane przez niego. „W razie gdybym był aresztowany stanowczo niniejszym ogłaszam, że wszelkie moje złożone tam wypowiedzi, prośby i przyznania są nieprawdziwe. Nawet, gdyby one byłyby wygłaszane wobec świadków, podpisane, nie są one wolne i nie przyjmuję je za swoje”.

kardynał sapieha

04.01.1949 r. kardynał Adam Sapieha przyjął w pałacu arcybiskupim przysięgę od nowo mianowanego czterdziestosiedmioletniego - prymasa Stefana Wyszyńskiego (1901 - 1981). Był on najmłodszym biskupem w polskim episkopacie, a Sapieha – jednym z najstarszych. Miał wówczas osiemdziesiąt dwa lata. Choć już w podeszłym wieku i zmagający się z różnymi chorobami – służył abp. Wyszyńskiemu radą i pomocą.

Kościół znajdował się pod coraz większą presją komunistycznej władzy. W  lutym 1950 r. nałożono areszt domowy na bp. Kazimierza Kowalskiego (1896 – 1972) , ordynariusza diecezji chełmińskiej, którego oskarżono o łamanie komunistycznego dekretu „O ochronie wolności sumienia i wyznania", a także o wrogie wystąpienia przeciwko państwu. Podobnie jak prymas Wyszyński, kardynał Sapieha zajął zdecydowane stanowisko wobec prób dokonania rozłamu wewnątrz Kościoła przez utworzenie Komisji Księży przy komunistycznym Związku Bojowników o Wolność i Demokrację.

Abp Sapieha był systematycznie inwigilowany od lutego 1946 r. Sprawie rozpracowywania krakowskiej kurii nadano  kryptonim  „Zeus". Prowadzono podteczkę, do której dołączano materiały dotyczące metropolity. Z obawy o społeczne oburzenie ze względu na wielki autorytet Sapiehy z góry wyeliminowano możliwość jawnego prześladowania go. Dniem i nocą śledzono jego wszelką aktywność. Podsłuchiwano kurialne telefony, prześwietlano biskupią korespondencję i pozyskiwano agentów spośród najbliższego grona krakowskiego metropolity. Historycy IPN podkreślają, że w powojennych latach, najbardziej szkodliwymi dla krakowskiego Kościoła byli agenci „Janka" i „Paweł" – dotąd nie zidentyfikowani. Prawdopodobnie świeccy pracownicy kurii. Inny aktywny informator, również do tej pory nie ujawniony, nosił pseudonim „Kot". Pisał szczegółowe donosy. Był duchownym z bliskiego otoczenia kardynała. Bezpieka zbierała informacje o każdym, publicznym wystąpieniu Sapiehy. Jego nazwisko nieustannie pojawiało się w dokumentach UB. Donosy przeciwko niemu składała większa część tajniaków, wyznaczonych do walki z Kościołem. Pozwalało to jednak li tylko na monitorowanie  jego działań i wysyłanie informacji o jego planach do PZPR.  Metropolita krakowski wciąż znajdował się poza zasięgiem bezpieki. Dlatego można powiedzieć, że śmierć Sapiehy – Urząd Bezpieczeństwa przyjął  z niejaką ulgą. 

Kardynał nigdy nie cieszył się „końskim zdrowiem”. Z upływem lat jego choroby się pogłębiały. Latem 1950 r. wyjechał na kurację do Szczawna-Zdroju, gdyż zapadł na dolegający mu od dzieciństwa - bronchit, czyli ostre zapalenie oskrzeli. Jesienią tego roku do łóżka przykuła go dławica piersiowa, inaczej dusznica bolesna, która charakteryzuje się zespołem objawów będących następstwem niewydolności naczyń wieńcowych. W październiku tego roku przeszedł zawał serca. Po chwilowej poprawie stanu zdrowia w pierwszych miesiącach 1951 r. powrócił do aktywności duszpasterskiej. Po raz ostatni pałac arcybiskupi opuścił w kwietniu 1951r. , by spotkać się z młodzieżą katolicką, mającą swój zjazd w wybudowanym jego staraniem krakowskim Domu Katolickim przy ulicy Zwierzynieckiej i Straszewskiego. Chory arcybiskup poszedł tam resztkami sił - mimo zakazu lekarzy i sprzeciwu przyjaciół. Młodzież chciała go wnieść na drugie piętro, ale nie zgodził się i wszedł bardzo powoli - sam. Przemawiał jak zwykle pogodnie i serdecznie. Po powrocie był tak słaby, że musiał się położyć. Już nie wstał z łóżka. 

Rządy w archidiecezji przekazał wikariuszowi generalnemu, abp Eugeniuszowi Baziakowi (1890 – 1962), który był metropolitą lwowskim na wygnaniu. Po raz ostatni spotkał się z prymasem Wyszyńskim, który przyjechał go odwiedzić. 10.05.1951 r.

Kardynał Sapieha zmarł w Krakowie, w pałacu arcybiskupim 23.07.1951 r. o godzinie 7.15 rano, w osiemdziesiątym czwartym roku życia, pięćdziesiątym ósmym roku kapłaństwa i czterdziestym roku sprawowania władzy biskupiej.

Na pogrzeb „Księcia Niezłomnego", który odbył się 28.07.1951r.  przyszło około dwustu tysięcy ludzi. Uroczystościom przewodził  prymas Stefan Wyszyński. Kondukt kroczył Bracką, Rynkiem i Grodzką na Wawel - ulicami pokrytymi kwiatami. Trumnę nieśli przedstawiciele duchowieństwa, strażacy, młodzież akademicka, górnicy, rzemieślnicy i górale 

Już w czasie choroby kardynała Sapiehy codziennie meldunki o stanie jego zdrowia spływały do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie. Jednocześnie starano się  przewidzieć, kto ma realne szanse zostać następnym metropolitą krakowskim. Zbierano również dane o społecznych nastrojach w związku ze śmiercią Sapiehy. Przekazywano je bezpośredni do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Dokładnie przygotowano się też do pogrzebu. Zebrano wielką ilość funkcjonariuszy MO i UB, w odwodzie mając jednostki wojskowe. Zabezpieczenie pogrzebu Sapiehy było jedną z największych akcji WUBP. Ale śmierć kard. Adama S. Sapiehy nie zakończyła działań operacyjnych UB przeciwko niemu.  Jego śmierć ośmieliła władze. Wielki przeciwnik, przez lata niezłomny, nie mógł się już bronić. 

Należało tylko oskarżyć krakowskich kurialistów o działalność wywiadowczą, by móc bezkarnie oczernić Sapiehę jako ich przywódcę. Rok po uwięzieniu bp. Kaczmarka, pod koniec 1952 r. nastąpiły aresztowania w krakowskiej kurii. 

Rozprawę skonstruowano w taki sposób, by skompromitować zmarłego w lipcu 1951 r. kardynała Sapiehę. Szargano jego dobre imię wymyślonymi pomówieniami, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Zarzucano mu knucie przeciwko władzy, prowadzenie działań na szkodę Polski i Kościoła. Oskarżano o szpiegostwo na rzecz obcych mocarstw, gromadzenie dóbr materialnych, broni, przygotowywanie buntu przeciwko państwu polskiemu. Interwencje kardynała Adama Sapiehy, jakie podejmował w czasie wojny u Niemców, w obronie ludności polskiej nazywano kolaboracją z hitlerowcami. 

Najważniejszym celem procesu był symboliczny sąd nad zmarłym metropolitą. Były to działania zmierzające do przeprowadzenia ostatecznej rozgrywki z Polskim Kościołem. Po skompromitowaniu duchowieństwa, a także episkopatu, za pomocą tzw. „księży patriotów” stalinowski rząd chciał przejąć władzę w kościele. 

„Proces kurii krakowskiej” niewątpliwie był ubeckim sukcesem. Komunistom udało się uzyskać zamierzone cele, czyli sprawnie operacyjnie poprowadzić sprawę, nagłośnić ją propagandowo i skompromitować duchowieństwo zaangażowane w niepodległościową działalność podziemną. Natomiast kompletnym fiaskiem zakończyły się próby zniesławienia kardynała Adama Stefana Sapiehy. Sława jego czynów wciąż żywa była wśród ludzi, którzy go znali. Żył w ich sercach. Broniły go nie tylko jego słowa, ale i dzieła w postaci założonych katolickich instytucji, erygowanych parafii, wybudowanych kościołów, założonych domów pomocy społecznej, jadłodajni. W Krakowie wszędzie widoczne były świeże jeszcze ślady jego stóp. 
Komuniści nie pokonali „Księcia Niezłomnego", który okazał się dla nich groźny nawet po śmierci. 

  Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj