Danuta Siedzikówna "Inka" - w rękach gestapo

Danusia Siedzikówna w roku 1945, już po przejściu frontu, odbyła kurs sanitariuszek AK, prowadzony przez żonę proboszcza prawosławnej parafii w Narewce - Białorusinkę Lubę Rutkowską i podjęła pracę w nadleśnictwie Narewka. W czerwcu 1945 r. została niespodziewanie aresztowana , przez NKWD - UB wraz ze wszystkimi pracownikami nadleśnictwa. Udało jej się jednak uciec z konwoju, gdy napadł na niego miejscowy pododdział AK. Wtedy trafiła do jednego z oddziałów odtworzonej w Białostockiem - 5 Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza - „Łupaszki”. Ukrywała się pod przybranym nazwiskiem Obuchowicz. Po przejściu 5 Brygady na Pomorze, wiosną 1946 r. ponownie podjęła służbę jako sanitariuszka w Brygadzie „Łupaszki”. Działalność konspiracyjna, jaką prowadziła Siedzikówna, wymagała posługiwania się fałszywymi nazwiskami. Znana więc była nie tylko jako „Danuta Obuchowicz” i „Ina Zalewska”. Podobno podporucznik Olgierd Christa “Leszek” - dowódca Danusi - dopiero w III Rzeczypospolitej dowiedział się, jak brzmiało prawdziwe nazwisko „Inki”.
W grudniu 1943 razem z siostrą Wiesławą wstąpiły do Armii Krajowej, gdzie odbyła szkolenie medyczne. W 1944 pracowała jako kancelistka w nadleśnictwie Hajnówka. Wraz z innymi pracownikami nadleśnictwa została w czerwcu 1945 aresztowana za współpracę z antykomunistycznym podziemiem przez NKWD - UB. Została uwolniona z konwoju przez patrol wileńskiej AK - podkomendnych Zygmunta Szendzielarza - „Łupaszki”.
Żołnierze Wyklęci odznaczali się spartańską postawą w obliczu ogromnej przewagi liczebnej wroga. Przyświecały im wolnościowe ideały. Szendzielarz, pozostający w konspiracji w ulotce z marca 1946 r., tłumaczył:
„Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich (…) My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości”.
Danuta Siedzikówna, podejmując służbę w jego oddziałach, przybrała pseudonim „Inka”. Wczesną wiosną 1946 nawiązała kontakt z ppor. „Żelaznym”, dowódcą jednego ze szwadronów „Łupaszki”. Po śmierci „Żelaznego”, zabitego podczas obławy zorganizowanej przez UB - 28 czerwca 1946, została wysłana przez jego następcę dowódcę szwadronu, ppor. Olgierda Christy „Leszka”, po zaopatrzenie medyczne do Gdańska. Tam, rankiem 20 lipca 1946, w mieszkaniu przy ul. Wróblewskiego 7 we Wrzeszczu, w jednym z lokali kontaktowych, których adresy zdradziła ujęta wcześniej przez bezpiekę łączniczka Szendzielarza – Danusia została aresztowana.
Egzekucja Inki
Po aresztowaniu 20 lipca 1946 r. Inka spędziła ponad miesiąc w więzieniu poddana okrutnym torturom i skazana na śmierć. Dziesięciu żołnierzy uczestniczących 28 sierpnia 1946 r. w egzekucji z odległości 3 metrów oddało strzały do „Inki” i jej współtowarzysza niedoli, Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Oboje osunęli się na ziemię, ale żyli. Dobito ich o godz. 6.15 strzałem w głowę.
W głowę Danusi Siedzikówny strzelił dowódca plutonu egzekucyjnego. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy nie udała się, choć strzelali z odległości trzech kroków. Najcenniejszą wydaje się relacja Alojzego Nowickiego, zastępcy naczelnika aresztu w latach 46-47.
„Doskonale pamiętam tę dziewczynę. Widziałem jak ją rozstrzeliwują. Nie mieliśmy żadnego wpływu na decyzję o wyroku śmierci, a jej pobyt w areszcie nadzorowali wysocy funkcjonariusze UB. Pluton egzekucyjny składał się z 10 młodych chłopaków. Kiedy padł rozkaz wykonania wyroku, żaden z nich nie odważył się strzelić w kierunku dziewczyny. Nie została trafiona, mimo to upadła na ziemię. Oficer dobił ją z bliskiej odległości”.
Według relacji obecnego w czasie egzekucji księdza Mariana Prusaka „Inka” krzyknęła przed śmiercią: „Niech żyje Polska”. Wraz z nią śmierć poniósł ppor. Feliks Selmanowicz, „Zagończyk”, zastępca dowódcy plutonu 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. „Łupaszki”.
Przebieg egzekucji znany jest między innymi ze szczegółowych relacji złożonych w oddziale gdańskim IPN świadków: ks. Mariana Prusaka - spowiednika „Inki” przed egzekucją i Alojzego Nowickiego - ówczesnego zastępcy naczelnika więzienia w Gdańsku.
W okresie PRL komunistyczna propaganda określała „Inkę” bandytą. Zrobiono z niej potwora, pisano, że z „sadystycznym uśmiechem”, uczestniczyła w egzekucji funkcjonariuszy UB w Starej Kiszewie. Skazanie Danuty Siedzikówny było zwykłym sądowym mordem. Dopiero w 1991 Sąd Wojewódzki w Gdańsku – anulował orzeczenia wydane wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Wyrok śmierci wydany na Inkę uznano za nieważny.
Prokuratorzy IPN skierowali akt oskarżenia wobec byłego prokuratora wojskowego Wacława Krzyżanowskiego, który oskarżał „Inkę” i żądał dla niej kary śmierci, oskarżając go o udział w komunistycznej zbrodni sądowej. Niestety został on prawomocnie uniewinniony.
Historycy z IPN po wnikliwym zbadaniu dokumentów z tamtych wydarzeń pisali: „Wyrok śmierci na sanitariuszkę był komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności gdańskiego UB (od którego realnie zależał wyrok) wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr. „Łupaszki”. Szwadron „Żelaznego”, w którym służyła „Inka”, był szczególnie znienawidzony przez gdański Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego z powodu licznych, udanych akcji na placówki UB, m.in. brawurowy rajd przez powiaty starogardzki i kościerski 19 maja 1946 r., podczas którego opanowano kilka posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB i ich konfidenta”.
11 listopada 2006 r. Danuta Siedzikówna została pośmiertnie odznaczona przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta.
Miejsce pochowania Danuty Siedzikówny przez kilkadziesiąt lat pozostawało nieznane. W 2014 r. zespół IPN podczas prac na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, odnalazł szczątki młodej kobiety z przestrzeloną czaszką. Genetycy z Instytutu Medycyny Sądowej te szczątki wydarte niepamięci zidentyfikowali. Wreszcie można było oddać jej należne honory i po chrześcijańsku pochować.
Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|