"Inka" - 13 dni śledztwa
Po aresztowaniu 20 lipca 1946 r., Danusię Siedzikównę oskarżono o udział w „bandzie Łupaszki”, nielegalne posiadanie broni i o udział w napadach na funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i UB i podżeganie do zabójstwa funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Po 13 dniach „śledztwa”, a potem „sądu” skazano ją na karę śmierci. Rozbieżności co do jej udziału w starciu pomiędzy partyzantami a UB i MO pojawiły się w zeznaniach samych milicjantów, jakoby „Inka” strzelała i wydawała rozkazy. Jeden z milicjantów przyznał nawet, że „Inka” udzieliła mu pierwszej pomocy, gdy sam został ranny. Zdaniem historyków: „Siedzikówna była cichą, trzymającą się z tyłu dziewczyną, sanitariuszką. Jak można było oskarżyć ją o wydawanie poleceń zabijania żołnierzy? Zachowały się relacje funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) i milicjantów, których ona opatrywała po potyczkach z partyzantami AK”.
Gdy zapadł wyrok jej obrońca - Jan Chmielowski, wystąpił do prezydenta Bolesława Bieruta z prośbą o łaskę. „Inka” odmówiła samodzielnego napisania takiego wniosku. Dokument ten został zredagowany i podpisany przez obrońcę, przy czym zaznaczyć należy, że został częściowo napisany w pierwszej osobie. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Bierut działał na rzecz Związku Radzieckiego. Osobiście nadzorował śledztwa przeciwko żołnierzom Armii Krajowej, a także często proponując i zatwierdzając wyroki. W czasie jego rządów stracono około 2500 osób. Komunistyczna propaganda nazywała ich „podziemiem reakcyjnym” lub „zaplutymi karłami reakcji”. Danusia Siedzikówna właśnie do nich należała.
W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, „Inka” napisała:
„Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba”. Zdanie to - według historyków - nie tylko odnosi się do przebiegu śledztwa, lecz także do odmowy podpisania przez „Inkę” prośby o ułaskawienie. Po ciężkim śledztwie, podczas którego była bita 3 sierpnia 1946 r. skazana została przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku na karę śmierci. Wykazała się niezwykłym hartem ducha, gdyż nie wydała swoich towarzyszy broni z oddziału „Łupaszki”.
W akcie oskarżenia znalazły się zarzuty udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowania milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zarzucono jej m.in. nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu „Żelaznego” w Tulicach pod Sztumem, czego nigdy nie udowodniono.
Kary śmierci zażądał dla niej prokurator Wacław Krzyżanowski, który zażądał dla niepełnoletniej 17-letniej oskarżonej kary śmierci. W tym dniu wydał również akty oskarżenia, w których zażądał kary śmierci dla dwóch innych młodych ludzi: Heinza Baumanna, 19-letniego gdańskiego Niemca, który znalazł w lesie broń i upolował nią sarnę. Ten wyrok wykonano 9 sierpnia 1946 r. Na śmierć skazał też 16-letniego Benedykta Wyszeckiego, po odkryciu u niego kilku zardzewiałych, niesprawnych karabinów pozbawionych amunicji zeznał, że zbierał je na polach, by się bawić w wojsko. W tym przypadku sąd nie zgodził się z żądaniem prokuratora i uznał, że chłopak dopuścił się przestępstwa przez głupotę, wymierzając mu karę 7 lat więzienia. Krzyżanowski prawdopodobnie przyczynił się do śmierci wielu niewinnych osób, podpierając swoje zarzuty zmyślonymi oskarżeniami. W wymiarze sprawiedliwości pracował do roku 1976, wielokrotnie odznaczany. Był pierwszym prokuratorem, którego IPN oskarżył o udział w komunistycznej zbrodni sadowej, ale został uniewinniony zarówno w sądzie I, jak i II instancji w roku 2001. Zmarł w roku 2014, dożywszy 91 lat. Został pochowany z wojskową asystą honorową na cmentarzu w Koszalinie.
Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|