27 września - dzień Polskiego Państwa Podziemnego
„Wolność i Niezawisłość” to organizacja antykomunistyczna założona 2 września 1945 w Warszawie, która początkowo zamierzała drogą walki politycznej nie dopuścić do zwycięstwa wyborczego komunistów. Mimo deklarowanego cywilnego charakteru organizacja posiadała silne oddziały zbrojne zwłaszcza w obszarze centralnym w okręgach białostockim, lubelskim i warszawskim. „Wolność i Niezawisłość” domagała się, by Armia Czerwona i NKWD opuściły obszar Polski. Odrzucała kształt granicy wschodniej ustalonej w Jałcie. Sprzeciwiała się także prześladowaniom politycznym i dewastacji kraju przez Armię Czerwoną.
Pod koniec 1947 r. UB aresztowało prawie wszystkich członków kierownictwa Zrzeszenia Członkowie „W i N” chcieli stworzyć wspólną armię. Uniezależnić się politycznie od Związku Radzieckiego. Uspołecznić wielkie przedsiębiorstwa i zakłady pracy. To „W i N” poinformowała Radę Bezpieczeństwa ONZ o fałszerstwach wyborczych popełnionych podczas referendum ludowego. Urząd Bezpieczeństwa i NKWD nieustannie próbowały rozbić organizację. Między innymi dlatego „W i N”, której wielu przywódców liczyło na rychły wybuch III wojny światowej, utrzymywała kilkutysięczne oddziały zbrojne.
Ostatnim prezesem Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” był pułkownik Łukasz Ciepliński. W wojnie obronnej w r. 1939 był dowódcą kompanii przeciwpancernej. Walczył w bitwie nad Bzurą i w Puszczy Kampinoskiej. Wyróżnił się w walkach pod Witkowicami, gdzie z działka przeciwpancernego zniszczył 6 niemieckich czołgów i 2 wozy dowódcze. Za ten wyczyn został odznaczony osobiście Orderem Virtuti Militari V klasy przez gen. Tadeusza Kutrzebę. Najpierw, tuż po bitwie generał odpiął order od swojego munduru i wręczył go Łukaszowi Cieplińskiemu. To on, jak piszą historycy:
„wprowadza WiN na najwyższy szczebel w historii jego istnienia, tak pod względem organizacyjnym, jak i ideowym”.
28 listopada 1947 pułkownik Cielpliński został aresztowany w Zabrzu przez funkcjonariuszy UB. Był torturowany w tak okrutny sposób, że na przesłuchanie wnoszono go na kocu. W następstwie bicia ogłuchł na jedno ucho. Sąd skazał go „na pięciokrotną karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia”. Sąd wyższej instancji pod koniec 1950 r. utrzymał wyrok w mocy, zaś prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Wyrok na Cieplińskim i jego towarzyszach wykonano 1 marca 1951 r. tzw. strzałem katyńskim - w tył głowy. Miejsce pochówku pułkownika Łukasza Cieplińskiego pozostaje nieznane.
Łukasz Ciepliński w celi śmierci pisał grypsy na papierosowych bibułkach. Grypsy wyniósł z więzienia Ludwik Kubik, jego bliski współpracownik, który otrzymał karę dożywotniego więzienia. Przetrwały 6 lat zaszyte w nogawkach spodni więziennych Kubika w czasie jego pobytu w więzieniach w Warszawie, we Wronkach i w Rawiczu. Po wyjściu Kubika na wolność wywieziono je do Anglii. Dopiero w 2005 r. wróciły do Polski.
Pułkownik Łukasz Ciepliński słynął z niezwykłej pobożności i gorącej wiary. Każdego dnia klękał i modlił się. Przyjaźnił się z kapelanami Armii Krajowej: ks. Michałem Szternalem i ks. Józefem Czyżem, z którymi szedł nieraz do kościoła, trzymając pod pachą wielki modlitewnik. Grypsy z więzienia pokazują, że był wielkim był czcicielem Matki Najświętszej. Mocno kochał Boga i wierzył w Opatrzność Bożą.
Wielu jego towarzyszy wyrażało przekonanie o osobistej świętości Cieplińskiego i jego męczeńskiej śmierci. Kilka razy w grypsach dał wyraźnie świadectwo, że krzyż swój łączy z krzyżem Chrystusa i składa go Bogu z ufnością. Przebija z nich potężną mocą to czym żył: miłością do Boga, miłością do ojczyzny i miłością do najbliższych. Nie żalił się w nich na swój tragiczny los. Nie pisał o przebytych torturach. Nikogo o nic nie oskarżał.
Redakcja KalendarzRolnikow.pl
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|