W kościele denerwuje mnie... "powtarzanie, że trzeba być tylko dobrym człowiekiem"
1. Herezja „dobroludzizmu”
W jednej ze swoich książek kard. Roberth Sarah powiedział, że jedną z bardziej niebezpiecznych herezji ostatnich dziesięcioleci jest stwierdzenie, że aby osiągnąć życie wieczne, szczęście, niebo, albo – jakkolwiek inaczej nazwiemy stan nieskończonego spełnienia i szczęścia (to jest wersja dla niechrześcijan), wystarczy być dobrym człowiekiem – tzw, „herezja dobroludzizmu”. Nie trzeba wierzyć w Boga, nie trzeba Kościoła, modlitwy, przepisów, nakazów, zakazów… wystarczy być dobrym człowiekiem. Konsekwencje takiej postawy są oczywiście dalekosiężne i mogą być przerażające.
2. Nie zbawiają uczynki lecz wiara w Jezusa, która wyraża się w uczynkach
Dla katolików, tym bardziej dla protestantów, powinno być oczywiste, że to nie dobre uczynki nas zbawiają, ale zbawia nas wiara w Jezusa. Wiara, która oczywiście wyraża się również w próbach prowadzenia przykładnego chrześcijańskiego życia.
Gdyby zbawiały nas uczynki, nie potrzebowalibyśmy Jezusa, Jego życia, Jego misji, Jego męki śmierci i zmartwychwstania. W konsekwencji nie potrzebowalibyśmy głosić, że w Jego imieniu jest zbawienie, nie potrzebowalibyśmy głosić Jego śmierci i zmartwychwstania, czy urzeczywistniać tego wydarzenia w sakramentach, sprawowanych na całym świecie.
W okresie reformacji doszło do kontrowersji związanej z kwestią usprawiedliwienia. Katolicy akcentowali ważkość uczynków, a protestanci ważkość wiary i łaski. Kontrowersja zakończyła się wiele wieków później (1999 r.), podpisaniem przez Kościół Katolicki i Światową Federację Luterańską Wspólnej deklaracji o usprawiedliwieniu. Współczesna herezja „dobroludzizmu” przejmuje i zupełnie przeinacza wrażliwość katolicką i protestancką, która uwidoczniła się w historycznym sporze. I tak „dobroludzizm”, na wzór katolicki, akcentuje uczynki, ale bez wskazywania na Chrystusa, jako źródło i przyczynę zbawienia. Natomiast, na wzór protestancki odrzuca wszelką instytucję i wszelkie środki zbawienia, czyli sakramenty, jednocześnie odrzucając również wiarę w Jezusa.
3. Potrzebna jest relacja z Jezusem, nie tylko dobre uczynki
Wracając do kolędowego przykładu, próbowałem w prosty sposób wyjaśnić Pani jedną z najtrudniejszych kwestii teologicznych. – „Czy ma pani dzieci?” – zapytałem. – „Tak” – odparła, „Mam jednego syna, koło czterdziestki”. Ona sama była Panią już koło siedemdziesiątki. „Proszę wiec sobie wyobrazić taką sytuację – kontynuowałem, że przyjeżdża Pani syn i oznajmia, że już nigdy, ale to naprawdę nigdy, już Pani nie odwiedzi, ale że ma się Pani nie przejmować, bo on jest dobrym człowiekiem, bo przecież to jest najważniejsze – być dobrym człowiekiem. Czy taka świadomość wystarczyłaby Pani?” – „No, niezupełnie” – odparła.
Rzeczywiście, trzeba czegoś więcej. Potrzeba relacji, rozmowy, potrzeba uczynić drugiego częścią swoich spraw i stać się częścią spraw drugiego. Podobnie ze zbawieniem i wiarą w Jezusa. Wiara to zaufanie, to relacja z Jezusem. On, przez swoją śmierć i zmartwychwstanie odkupił człowieka i, aby korzystać z owoców jego życia, trzeba przyjąć Jezusa, być z Jezusem, wejść z nim w relację, która powinna być z każdym dniem głębsza i silniejsza.
Nie, nie wystarczy być dobrym człowiekiem...
ks. Tomasz Ślesik
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|