KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • Partner serwisu Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi w Warszawie
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • Narodowy Instytut Wolności
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
  • ODR Bratoszewice

WYSZUKIWARKA

W kościele denerwują mnie... ogłoszenia parafialne

Opublikowano 18.07.2018 r.
Rozmawiając o Kościele, usłyszałem kiedyś rzecz zaskakującą. Otóż są osoby, które reagują złością na ogłoszenia parafialne – że za długie, że nic nie wznoszą, że strata czasu, że „co to kogo obchodzi” itd. Warto się jednak takiemu podejściu przyjrzeć bliżej. Oczywiście nie chodzi o sytuację, w której jedno czy drugie ogłoszenie wzbudzi nasz protest. Chodzi bardziej o pewną stałą tendencję. Może wtedy to znak, że nie tylko ogłoszenia parafialne są do przepracowania?

  1.  Wspólnota vs churching

Ostatnimi czasy dość popularny stał się tzw. churching. Polega on na tym, że wierni wędrują od kościoła do kościoła, od parafii do parafii (najczęściej w niedziele) w poszukiwaniu takiego, który odpowiadałby mu najbardziej. Ocena samego zjawiska to temat na oddzielny artykuł, jednak już pobieżne przyjrzenie się temu zjawisku pozwala wysnuć tezę, że osoby go uprawiające – nie będąc związane z parafią, czy z kościołem do którego chodzą – mało też są zainteresowane tym, co dzieje się w takiej wspólnocie parafialnej. Wtedy rzeczywiście ogłoszenia są raczej nudnym i zbędnym dodatkiem do Mszy Świętej.

    2. Jest wspólnota – są i ogłoszenia

Jeżeli wspólnota parafialna jest prawdziwa i żyjąca – ogłoszenia są niezbędne. Choć jest to dość stara metoda komunikacji, to jednak w kościele nie wszyscy nadążają za mediami społecznościowymi. Nawet gdyby, to przecież i w rodzinach nie przekazujemy ważnych dla nas informacji na pośrednictwem Twittera. Żywa spólnota parafialna, to spora liczba spraw duszpasterskich, administracyjnych. Im więcej ogłoszeń, tym żywsza wspólnota parafialna. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie jestem z nią związany. I to – obok churchingu – może być kolejną przyczyną rozdrażnienia w czasie ogłoszeń.

    3. Duszpasterski koloryt 

Tak jak różni są duszpasterze, tak różne są i ogłoszenia. Im większą mamy umiejętność przyjmowania różnorodności, tym i nasza tolerancja na ogłoszenia jest większa. Zbytnia nerwowość w czasie ogłoszeń może być objawem nerwowych reakcji na wszelką inność. To byłby niepokojący symptom. Sama zaś złość uderza pewno częściej w najbliższych niż w duszpasterzy. 

    4. Bywają słuszne powody

Jak wspomniałem na początku – jak w życiu – mogą zdarzyć się sytuacje, w których duszpasterz przesadzi. Często nawet nieświadomie. Różne są wrażliwości, gusta. Dla jednego, dowcip – nawet dobry – na zakończenie ogłoszeń jest skandaliczny i zawsze niedopuszczalny, dla drugiego – znakiem otwartości i pomysłowości duszpasterza. 

    5. Ogłoszenia, czyli inspiracja

Wysłuchiwanie ogłoszeń w innym kościele może być bardzo interesujące i przydatne. Bywają one źródłem duszpasterskich pomysłów i sprawdzonych rozwiązań, które można podsunąć własnemu duszpasterzowi. 

 

 

kontakt1.jpg Ks. Tomasz Ślesik
 
 
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj

Komitet do spraw pożytku publicznego
NIW
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
PROO