KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • ODR Bratoszewice
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego

WYSZUKIWARKA

Narodowy Dzień Pamięci Kapłanów Niezłomnych. Ks. Roman Kotlarz - niezłomny z Radomia

Opublikowano 14.10.2019 r.
19 października przypada Narodowy Dzień Pamięci Duchownych Niezłomnych. Data nie jest przypadkowa. To dzień porwania i męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Jedną z ofiar systemu komunistycznego jest ks. Roman Kotlarz  - 48 letni kapłan, pracujący na przedmieściach Radomia.  

Urodził się w 1928 r. w Koniemłotach w woj. kieleckim, w wielodzietnej rodzinie chłopskiej. Święcenia przyjął w 1954 r. Mimo że był raczej przeciętnym uczniem, a w seminarium specjalnie się nie wyróżniał, posiadał szczególny dar głoszenia kazań i wielką łatwość przyciągania ludzi. 

Od początku swojej pracy duszpasterskiej miał problemy z władzą ludową. W 1959 r. do Koprzywnicy, pierwszej parafii ks. Kotlarza miał przyjechać prymas Stefan Wyszyński. Szkoła zorganizowała celowo w tym terminie obowiązkową wycieczkę. Grzmiał wówczas z ambony: „Zginął Herod, zginął Hitler. Biada każdemu, kto z Bogiem walczy". Interweniowało UB i osławiony wydział IV zajmujący się inwigilacją duchownych. Ks. Roman stracił prawo do nauki religii. 

Na następnej parafii - w Kunowie, ks. Kotlarz krótko po przyjeździe wygłosił kazanie o Sybirze. Nawet się nie rozpakował, bo wiedział, że lada moment może zostać przeniesiony. W parafii Mirzec przed nocnym nabożeństwem żegnającym stary rok, a witającym nowy, poszedł do remizy, gdzie odbywała się zabawa sylwestrowa. Poprosił bawiących się, żeby wzięli udział w liturgii. Mówił tak przekonująco, że nikt nie odmówił. 

Zabawne zdarzenie miało miejsce w gminie Kowala. W dniu wyborów, na 10 min przed zamknięciem urn o 19.50 ks. Kotlarz przyjechał zagłosować. Okazało się, że głosy były już policzone, a lista za ks. Kotlarza podpisana. Odtąd nie uczestniczył już w żadnych wyborach.  

Swoją niezłomną, patriotyczną postawą narażał się nieustannie komunistycznym władzom, które wymuszały jego ciągłe przeniesienia. W ciągu pierwszych 7 lat kapłaństwa pracował w 6 parafiach. 

W 1961 r. skierowano go do Pelagowa, sąsiadującego z Potkanowem - przemysłową dzielnicą Radomia. Proboszcz parafii był ciężko chory i w rzeczywistości ks. Kotlarz go zastępował. Pełnił także obowiązki kapelana w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w pobliskich Krychnowicach. Wyróżniał się ofiarnością i bezinteresownością przez co żył w wielkim niedostatku. Sam otwierał i zamykał kościół, gdyż nie miał kościelnego. Sam z parafianami go sprzątał, a podczas nabożeństw inicjował śpiewy, gdyż nie miał organisty. Nie posiadał samochodu, wszystko co otrzymywał – oddawał innym lub przeznaczał na cele kościelne. 

W 1970 r., po kilku latach względnego spokoju wszczęto wobec niego postępowanie z urzędu: „W sprawie szkodliwej dla Państwa działalności ks. Romana Kotlarza z Pelagowa”. 

Znajdował się pod nieustaną obserwacją i inwigilacją funkcjonariuszy i tajnych współpracowników SB. 

25.06.1976 r. ks. Roman Kotlarz jak zwykle pojechał do Radomia na obiad, który jadał w stołówce dla księży, przy ul. Wałowej. W drodze natknął się tłum robotników kierujących się w stronę siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR przy ul. 1 Maja. Robotnicy wciągnęli go w swoje szeregi. W pobliżu Aresztu Śledczego ks. Kotlarz opuścił pochód. Ze schodów kościoła Trójcy Św. błogosławił demonstrantów znakiem krzyża i słowami: "Matko Najświętsza, któraś pod krzyżem stała, pobłogosław tym dzieciom, które pragną chleba powszedniego” . Robotnicy byli mu bardzo wdzięczni. 

W pisanym pod wrażeniem tych wydarzeń - brulionie listu do prymasa Stefana Wyszyńskiego ks. Kotlarz zanotował, że o 9.35 znalazł się „świadomie i dobrowolnie w ogromnej rzeszy strajkujących z Zakładów Metalowych Waltera. Przez kilka chwil, w sutannie, maszerowałem środkiem ulicy, raz po raz pozdrawiano mnie: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Dziękujemy księdzu! Bóg zapłać! Odpowiadałem: Na wieki wieków! Szczęść Boże!”. 

W pacyfikacji protestu uczestniczyły liczne oddziały ZOMO. Kilkaset osób aresztowano, wiele pobito pałkami, często byli to przypadkowi przechodnie. Robotników wyrzucano z pracy. Władze zorganizowały wielkie wiece, potępiające „warchołów" oraz popierające politykę towarzysza Gierka.

29.06.1976 r. w uroczystości św. Piotra i Pawła i 20 rocznicę wydarzeń w Poznaniu - ks. Roman Kotlarz wygłosił kazanie o męczeńskiej śmierci apostołów i ofierze krwi robotników walczących o sprawiedliwy podział „chleba powszedniego". Podczas Mszy św. modlił się za ludzi bitych na „ścieżkach zdrowia", zwalnianych z pracy, niesłusznie aresztowanych i skazywanych. Mówił o prawie człowieka do godności. 

Agenci SB nie opuszczali go na krok. Jego msze i kazania nagrywali. Został wezwany do Prokuratury Wojewódzkiej w Radomiu na rozmowę ostrzegawczą, gdzie próbowano go nastraszyć. 

Wkrótce działania władz przybrały mniej oficjalny charakter. Pod plebanię, wieczorami przyjeżdżała czarna wołga z pracownikami Wydziału IV SB z Radomia, którzy wdzierali się do środka, wyważając drzwi łomem i bili księdza.  Ta sytuacja powtarzała się kilka razy. Mechanizm tortur był podobny: jeden funkcjonariusz uderzał tak, aby ksiądz wpadł na drugiego, tamten zadawał kolejny cios. Gdy zależało im, aby nie było widać śladów na ciele, zawijali go w dywan i tłukli drewnianą nogą od krzesła. Oprawcy czuli się bezkarni. Każde kolejne bicie było jeszcze bardziej brutalne. 

Ostatni raz pobito go w sierpniu 1976 r. Funkcjonariusze zrobili swoje i wsiedli do samochodu. Jednak auto nie chciało odpalić. Na swoje nieszczęście ranny, szukający pomocy kapłan, zdołał się wyczołgać z budynku. Zauważył to jeden z esbeków. Skatowali go drugi raz. 

Ks. Kotlarz tracił siły. Ostatnią Mszę św. odprawił 15.08.1976 r. Zasłabł przy ołtarzu. Krzyknął: „Matko, ratuj!” i stracił przytomność. Odwieziono go do szpitala, gdzie zmarł 2 dni później – 17.08.1976 r.  

Tę historię funkcjonariusze SB opowiadali sobie później przy wódce. Wraz ze stwierdzeniem „naturalnej” przyczyny zgonu ks. Kotlarza władze uznały całą sprawę za zamkniętą. Tuszowały ją, niszcząc dokumenty, usuwając prawdziwych świadków i podstawiając fałszywych. 

Ks. Roman Kotlarz poniósł największą ofiarę. Żył w prawdzie i za prawdę zginął. 

kontakt1.jpg Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj

POWIĄZANE TEMATY:ks roman kotlarz