Susza czy koronawirus? Co jest groźniejsze dla rolników?
Pogoda nie sprzyja rolnikom
Największym problemem jest panująca susza. Brak opadów przyczynia się do spadku poziomu wody w rzekach i obniżania się poziomu wód gruntowych. Chodzi nie tylko o brak deszczu w ciągu ostatnich tygodni, ale także o wyjątkowo suchą zimę.
Długotrwały niedobór naturalnych opadów atmosferycznych sprawił, iż nawozy wysiane wczesną wiosną nie rozpuściły się w wodzie opadowej, nie zostały pobrane przez rośliny i wciąż zalegają na powierzchni gleby. To zmusza do nawadniania i fertygacji upraw, a posiadanie odpowiednich systemów wcale nie jest w Polsce powszechne. Na dodatek część z producentów, którzy mają systemy nawadniania, boryka się z brakiem wody w studniach. Dodatkowo, ze względu na bardzo wietrzną pogodę, następuje dalsze parowanie wody z gleby – tłumaczy Bartosz Urbaniak, szef Bankowości Agro BNP Paribas na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę.
Susza w największym stopniu dotyka rynku owoców i warzyw. W przypadku zbiorów zbóż sytuacja może być nieco lepsza, gdyż zdecydowana większość (około 70%) uprawianych w Polsce zbóż, to gatunki ozime, które są obecnie w dość dobrej, choć pogarszającej się z dnia na dzień, kondycji. Dużo bardziej zagrożone są uprawy jare, zwłaszcza kukurydza.
Pandemia nie omija sektora agro
Podobnie, jak w niemal wszystkich pozostałych sektorach gospodarki, rolnictwo boryka się z problemami powodowanymi pandemią Covid-19. Najbardziej dotkliwy jest brak rąk do pracy. Prace sezonowe nie mogą czekać, tymczasem w całym kraju brakuje pracowników sezonowych. To efekt zamknięcia granic. Może on być zrównoważony przez osoby, które w wyniku zamknięcia zakładów pracy utraciły źródło zarobków i chwilowo zdecydują się przekwalifikować.
Kolejnym problemem jest mniejszy popyt. Producenci owoców i warzyw muszą zmierzyć się z utratą części kontrahentów z powodu ograniczeń prawnych (brak lub znaczne ograniczenie sprzedaży do branży HoReCa), ze względu na problemy logistyczne oraz zmianę nawyków konsumenckich. Z powodu epidemii, klienci decydują się wyjść z domu po zakupy rzadziej i kupują przeważnie produkty pierwszej potrzeby. Ze względu na nietrwałość i krótki okres przydatności część świeżych owoców i warzyw do nich nie należy.
Ceny będą rosły?
Biorąc pod uwagę nałożenie się na siebie wszystkich czynników, analitycy BNP Paribas spodziewają się dalszego wzrostu cen detalicznych owoców i warzyw. Jednak biorąc pod uwagę wysokie ceny bazowe w 2019 r., dynamika tego wzrostu będzie mniejsza niż w zeszłym roku.
W przypadku zbóż sytuacja jest bardziej skomplikowana. Obecne, ostrożne szacunki wskazują, że krajowe zbiory najważniejszego zboża – pszenicy – będą zbliżone do ubiegłorocznych i wyniosą około 11 mln t.
Jeszcze miesiąc temu prognozy wskazywały na ich 5-proc. wzrost. Przy braku opadów w kolejnych tygodniach nie jest wykluczony spadek produkcji, trudno na razie ocenić jak głęboki. W tej sytuacji przeważa oczekiwanie na wzrosty cen skupu. Nie jest to jednak tak oczywiste, jak w przypadku owoców czy warzyw. Dużo będzie zależało od wyników produkcyjnych w innych krajach, należących do istotnych eksporterów pszenicy, tj. Rosji, Francji czy Stanów Zjednoczonych – komentuje Bartosz Urbaniak.
Efekty suszy i epidemii dotykają również firmy przetwórcze. Dla przedsiębiorstw produkujących żywność, potencjalnie mniejsze zbiory oznaczają mniejszą dostępność polskich owoców lub warzyw jako surowca do przetwórstwa. Jednocześnie firmy zarządzają produkcją w warunkach kryzysu: przy mniejszej liczbie personelu, konieczności utrzymywania dystansu społecznego, częstszego dezynfekowania, organizowania podwójnych zmian. Wszystko to prowadzi do wzrostu kosztów. Branża odczuwa także brak pracowników sezonowych oraz cierpi przez ograniczenia w transporcie międzynarodowym. Te czynniki będą wpływać na wzrost cen lub wymuszać zmianę receptury produktu końcowego.
Źródło: BNP Paribas
Redakcja KalendarzRolnikow.pl
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|