KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
  • ODR Bratoszewice

WYSZUKIWARKA

SIOSTRA FAUSTYNA KOWALSKA – PILNA SEKRETARKA JEZUSA

Opublikowano 02.10.2020 r.
Dziewiętnastoletnia Helenka Kowalska przyjeżdża z rodzinnej wsi Głogowiec do Warszawy. Nie zna tu nikogo. Wielkie miasto onieśmiela ją, ale wyraźnie słyszy w głębi duszy, że właśnie tutaj ma wstąpić do zakonu. Rozpoczyna się jej długa wędrówka od jednej klasztornej furty do następnej. Czy to możliwe, aby jej nigdzie nie chciano? Powód jest prozaiczny: brak posagu wówczas wymaganego. Co robić? Przecież pochodzi z bardzo biednej rodziny. 

Życie św. Faustyny Kowalskiej obfitowało w wiele różnych wydarzeń, mimo że przebywała głównie za klasztornymi murami i zmarła młodo, bo w wieku trzydziestu trzech lat. Chorowała najpierw na gruźlicę płuc, później na gruźlicę kości. Zanim na dobre wkroczyła w dorosłość, zmagała się z wieloma problemami dziewczyny z biednego domu, która bardzo wcześnie zaczęła pracować jako służąca. 

Urodziła się 25 sierpnia 1905 r., jako Helena Kowalska. Pochodziła z wielodzietnej rodziny. Miała dziewięcioro rodzeństwa, a dzieciństwo spędziła w rodzinnej wsi Głogowiec niedaleko Łodzi. Rodzina była bardzo biedna. Utrzymywała się z pola i z pracy ojca, który był cieślą. Wiejska chałupa składała się tylko z małej kuchni, sieni i jednego dużego pokoju, gdzie ojciec pracował na stolarskim warsztacie. Dziś w rodzinnym domu s. Faustyny Kowalskiej stworzono muzeum.  

W kościele parafialnym Świnicach Warckich została ochrzczona, przystąpiła do pierwszej  spowiedzi i komunii św. To tutaj też w wieku siedmiu lat na niedzielnych nieszporach Helenka miała pierwszą wizję i po raz pierwszy odczuła powołanie do życia zakonnego. Parę lat później Helenka poszła do szkoły. Ukończyła tylko trzy klasy szkoły podstawowej. Musiała iść na służbę, by zarobić na swoje utrzymanie. Najpierw opiekowała się małym Zenusiem – synkiem państwa Boryszewskich z Aleksandrowa Łódzkiego. Pewnego dnia przez okno w kuchni, zobaczyła wielką jasność. Sądziła w swojej naiwności, że to pożar i narobiła krzyku, ale w podwórzu nie było ognia. 

Po tym właśnie wydarzeniu po raz pierwszy powiedziała rodzicom, że chce iść do zakonu. Ojciec Helenki - nie chciał się zgodzić, z tej prostej przyczyny, że wtedy wymagano od nowicjuszek posagu. Był nieugięty i nie słuchał nawet swojego księdza proboszcza. 

Helenka wróciła więc znowu na służbę. Tym razem do Łodzi. Mieszkała tu pani Marcjanny Sadowska, która prowadziła sklep spożywczy i  potrzebowała pomocy do opieki nad trójką swoich dzieci, które bardzo ją polubiły. A pani Marcjanna nie mogła się nadziwić jej dobroci, pracowitości i uprzejmości. 

W Łodzi pracowała nie tylko ona, ale jeszcze jej dwie siostry  – Gienia i Natalka. Spotykały się najczęściej w parku, który wtedy nazywał się „Wenecja”. Było tu wesoło i gwarnie. Prawie zawsze w niedzielne popołudnia grała orkiestra, a ludzie tańczyli.  W czasie takiej zabawy w roku 1924 nagle zobaczyła Pana Jezusa, od którego usłyszała polecenie, aby wstąpiła do zakonu. Nie pytała już nikogo o zgodę. Wyruszyła do Warszawy w poszukiwaniu odpowiedniego zgromadzenia. Posłuszna Bożemu wezwaniu nikogo nie znając, przerażona przyjechała dziewiętnastoletnia Helenka do Warszawy. Pierwszy kościół, do którego weszła,  to kościół św. Jakuba na Ochocie. Modliła się gorąco. Była sama w wielkim mieście i kompletnie nie wiedziała w jaki sposób znaleźć odpowiedni zakon. Podeszła więc do księdza i prosiła o pomoc. Ksiądz nazywał się  Jakub Dąbrowski i  zaproponował Helence, by pojechała do jego przyjaciół – państwa Lipszyców, którzy mieszkali za Warszawą, we wsi Ostrówek. Dał jej karteczkę, na której napisał, że nie zna jej, ale życzy, żeby się nadała.Opiekowała się tu pięciorgiem dzieci. Pracowała co prawda jako pomoc domowa, ale traktowana była jak członek rodziny.

W tym czasie, nieustannie szukała klasztoru, który by ją przyjął, co nie było proste, bo nie posiadała żadnego wkładu własnego, który wtedy był wymagany. Wreszcie trafiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, przy ul. Żytniej w Warszawie  Po rozmowie z przełożoną domu matką Michaelą Moraczewską wreszcie została przyjęta.  W tym zgromadzeniu przyszła siostra Faustyna  spędzi trzynaście lat, aż do swojej śmierci. W klasztorze zajmowała się prostymi pracami: w kuchni, ogrodzie czy sklepie piekarniczym. 

Jest zima - 1931 roku. Niedziela wieczór. W klasztorze w Płocku panuje wielka cisza. Siostra Faustyna modli się w swej celi. Nagle czuje, że dzieje się coś niezwykłego. Oto pokazuje jej się Pan Jezus. Jedna ręka wzniesiona, jak do błogosławieństwa, druga dotyka szaty na piersiach. Biegną stamtąd dwa promienie –  czerwony i blady, jak krew i woda, które wypłynęły z przebitego na krzyżu boku.  „Namaluj taki obraz”  – słyszy  – „Dusza, która czcić go będzie, nie zginie”.

Tak s. Faustyna Kowalska opisała to objawienie w „Dzienniczku”:

„Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz z podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały”.  

Było to dla Faustyny wielkie wyzwanie. Nie posiadała talentu plastycznego. Opowiedziała o tym swojemu spowiednikowi, który usiłował ją przekonać, że  ma malować obraz Chrystusa w swojej duszy. Ale ona wiedziała, że  obraz musi powstać w graficznej formie. 

Nikt nie chce wierzyć, że ukazuje jej się sam Jezus. Poddają ją badaniom psychiatrycznym. Przesłuchują. Podejrzewają o schizofrenię. 25 maja 1933 r. s. Faustyna przeniesiona do nowego domu zakonnego, przyjechała do Wilna. Tam poznała ks. Michała Sopoćkę, który był spowiednikiem sióstr. Okazuje się, że to jest kapłan, którego widziała w swoich wizjach. Wierzy jej i pomaga, choć i jemu jest ciężko. Nawet on początkowo chce zrezygnować z tej funkcji.

Praca nad obrazem rozpoczęła się 2 stycznia 1934 r. po rozmowie malarza Eugeniusza Kazimirowskiego z s. Faustyną, która odwiedzała go, wytykała błędy i zgłaszała poprawki. Współpraca między młodą mniszką i plastykiem nie należała do najłatwiejszych. Modelem pozującym do portretu był ksiądz Michał Sopoćko, ubrany w białą albę. S. Faustyna była zawiedziona efektem pracy. Podobno nawet popłakała się z tego powodu. Tak ks. Sopoćko opisał okoliczności namalowania obrazu:
„Wiedziony bardziej ciekawością jaki to będzie obraz niż wiarą w prawdziwość widzeń siostry Faustyny, postanowiłem przystąpić do namalowania tego obrazu. Porozumiałem się z mieszkającym w jednym ze mną domu artystą malarzem Eugeniuszem Kazimirowskim, który się podjął za pewną sumę malowania oraz siostrą Przełożoną, która pozwoliła siostrze Faustynie dwa razy na tydzień przychodzić do malarza, aby wskazać, jaki ma być ten obraz. Praca trwała kilka miesięcy i wreszcie w czerwcu czy lipcu 1934 roku obraz był wykończony. Siostra Faustyna uskarżała się, że obraz nie jest taki piękny, jak ona widzi, ale Pan Jezus ją uspokoił i powiedział, że taki jaki jest, wystarczy i dodał: „Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do mnie. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie”.

Po wielu korektach obraz w 1935 r. umieszczono w Ostrej Bramie. W czasie uroczystego nabożeństwa, kiedy kapłan błogosławił zebranych wiernych unosząc Monstrancję, siostra Faustyna zobaczyła Jezusa, który błogosławi świat - w takiej samej pozie jak na obrazie. Portret zawieszono obok głównego ołtarza w kościele pw. Św. Michała, gdzie wierni przez około jedenaście lat otaczali go wielką czcią. W czasie II wojny światowej kult Miłosierdzia Bożego rozprzestrzeniał się dzięki licznym reprodukcjom malowidła, które rozpowszechniało Laboratorium Fotograficzne Nowickiego z Wilna. 

Od tego czasu powstało wiele różnych wersji wizerunku Chrystusa Miłosiernego, które znajdują się na całym świecie. Szczególne miejsce zajmuje łaskami słynący obraz z kaplicy klasztornej w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach. Spełniły się słowa Jezusa: „Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie”
Spowiednik prosi ją, by swoje spotkania z Panem Jezusem oraz Jego słowa skrupulatnie zapisywała. Faustyna zaczyna pisać. A jej pamiętnik nosi tytuł: ,,Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej”

Św. Faustyna Kowalska zanotowała w „Dzienniczku”: „W pewnej chwili zapytał mnie spowiednik  ks. Michał Sopoćko jaki ma być umieszczony ten napis, ponieważ to wszystko nie mieści się na tym obrazie. Odpowiedziałam, że się pomodlę i odpowiem na przyszły tydzień. Kiedy odeszłam od konfesjonału, przechodząc koło Najświętszego Sakramentu – otrzymałam wewnętrzne zrozumienie, jaki ma być ten napis. Jezus mi przypomniał, jako mi mówił pierwszy raz te trzy słowa: Jezu, ufam Tobie”

Pan Jezus dał do zrozumienia, że najbardziej zależy mu na ufności.  To słowo powraca w „Dzienniczku” jak refren. Bogu nie zależy na słowach, lecz na sercu każdego z nas. Jezus, jako Bóg i jako człowiek, zaprasza nas do postawy zaufania. Pan Jezus powiedział św. Faustynie: „Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie”. I obiecał: „Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego”

Podczas objawień Jezus prosi,  by Faustyna powiedziała światu o Jego Wielkim Miłosierdziu. Faustyna miała ponad osiemdziesiąt objawień, w czasie których Pan Jezus przekazywał jej swoje przesłanie. Usłyszała od Niego: „To jest twój urząd i twoje zadanie w całym twym życiu, abyś dawała duszom poznać moje wielkie miłosierdzie, jakie mam dla nich”. Spotkania te opisała w swoim „Dzienniczku”. Czytając napisany prostym językiem zeszycik świętej, można zauważyć, że wśród słów, jakie zanotowała - najczęściej pojawia się wyraz  „miłosierdzie".

Jezus przekazał poprzez Siostrę Faustynę nowe formy kultu: obraz podpisany słowami Jezu Ufam Tobie, święto Miłosierdzia, Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz modlitwę wykonywaną w chwili Jego konania na krzyżu, która została nazwa „Godziną Miłosierdzia”. Do każdej z tych form kultu oraz do głoszenia orędzia Miłosierdzia Jezus przywiązał wielkie obietnice pod warunkiem zaufania Bogu i świadczenia miłosierdzia bliźnim. 

Z „Dzienniczka” dowiadujemy się,  jak wiele czasu s. Faustyna spędzała na adoracji Najświętszego Sakramentu. Z Eucharystii czerpała moc, by być cierpliwą, dobrą i usłużną dla innych. Boga odnajdywała we wszystkim, w każdej najprostszej czynności. Przeżywała każdy dzień w Bożej Obecności. Pan Jezus powiedział jej: „Modlitwą i cierpieniem więcej zbawisz dusz aniżeli misjonarz przez same tylko nauki i kazania”

W 1936 r. po raz pierwszy trafiła do szpitala, a dwa lata później 5 października 1938 r. zmarła. Materiały do procesu beatyfikacyjnego zaczęto oficjalnie zbierać na polecenie prymasa Augusta Hlonda w 1947 r. Papież Jan Paweł II ogłosił Faustynę Kowalską błogosławioną i świętą. 

Pan Jezus powiedział do św. Siostry Faustyny Kowalskiej: „Czyń, co chcesz, rozdawaj łaski, jak chcesz, komu chcesz i kiedy chcesz”. S. Faustyna hojnie wykorzystuje obietnicę Zbawiciela. Potwierdzają to tysiące świadectw, które każdego roku napływają do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Opowiadają o cudach wielkich nawróceń, uzdrowieniach duchowych i fizycznych, darach macierzyństwa, pracy, studiów, łaskach wyjścia z nałogów, pojednania, przebaczenia. Tego wszystkiego, czego potrzebują ludzie i o co proszą w modlitwach.

Jan Paweł II w homilii kanonizacyjnej wołał: 
„Ty zaś, Faustyno, darze Boga dla naszej epoki, darze polskiej ziemi dla całego Kościoła, wyjednaj nam, abyśmy mogli pojąć głębię Bożego Miłosierdzia, pomóż nam, abyśmy osobiście go doświadczyli i świadczyli o nim braciom. Twoje orędzie światłości i nadziei niech się rozprzestrzenia na całym świecie, niech przynagla grzeszników do nawrócenia, niech uśmierza spory i nienawiści, niech uzdalnia ludzi i narody do czynnego okazywania braterstwa. My dzisiaj, wpatrując się razem z tobą w oblicze zmartwychwstałego Chrystusa, powtarzamy twoją modlitwę ufnego zawierzenia i mówimy z niezłomną nadzieją - Jezu, ufam Tobie"

* Odkąd Kościół zezwolił na kult Bożego Miłosierdzia w formach podanych przez s. Faustynę Kowalską, szerzy się on w zawrotnym tempie. Godzina Miłosierdzia, Koronka do Bożego Miłosierdzia, obraz „Jezu, ufam Tobie” znane są na całym świecie. Trzy osoby s. Faustyna Kowalska (której orędzie Bożego Miłosierdzia zostało przekazane przez Pana Jezusa), ks. Michał Sopoćko (duchowy opiekun i kierownik s. Faustyny) oraz papież Jan Paweł II (dzięki któremu kult został zatwierdzony i ustanowione zostało Święto Miłosierdzia Bożego) to Apostołowie Bożego Miłosierdzia. W niniejszym modlitewniku znajdują się wybrane modlitwy za ich wstawiennictwem oraz krótkie noty biograficzne.

  Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj