KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • Partner serwisu Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi w Warszawie
  • ODR Bratoszewice
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
  • Narodowy Instytut Wolności
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych

WYSZUKIWARKA

"Niewypowiedziany dar" - o sensie Bożego Narodzenia, który nam ucieka...

Opublikowano 24.12.2020 r.
Nie jest łatwo odkryć prawdziwy sens Bożego Narodzenia. Te święta to jeden z najatrakcyjniejszych - w ciągu roku towarów na sprzedaż. To prawdziwe żniwa dla handlowców, producentów i pośredników. Nie jest też łatwo wydobyć prawdziwą treść Bożego Narodzenia z sielankowej oprawy i sentymentalnych obrazków ośnieżonej szopki, grających na trąbkach aniołków, pędzących reniferów i amerykańskich krasnali w czerwonych ubrankach. Podobno już tylko co czwarty dorosły Polak wiąże święta Bożego Narodzenia z wiarą. A przecież w centrum Bożego Narodzenia stoi wydarzenie, które zmieniło historię świata.  

Narodzenie Jezusa Chrystusa jest faktem historycznym. O tym jak doniosłe to było wydarzenie świadczy fakt, że od przyjścia na świat Jezusa mierzy się czas. Mnich Dionizy Mniejszy w 533 roku wyznaczył początek nowej ery i ujednolicił sposób określania czasu przyjmując za jego początek narodziny Chrystusa. Choć historycy twierdzą, biorąc pod uwagę zawarte w Ewangeliach wzmianki o panowaniu Heroda Wielkiego  i o spisie ludności zarządzonym przez senatora Kwiryniusza, że  pomylił się w obliczeniach o jakieś sześć, siedem lat. Wtedy nie przywiązywano takiej wagi, jak dziś do precyzji dat. Wprowadzenie takiego systemu mierzenia czasu było i tak wielkim osiągnięciem. 

W trzech Ewangeliach znajdziemy fragmenty o Bożym Narodzeniu. Najstarsza ewangelia - ta autorstwa św. Marka, pomija w ogóle historię narodzenia, bo najważniejsze dla Marka było głoszenie śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Natomiast i św. Łukasz i św. Mateusz zaczynają od początku, od przyjścia na świat Jezusa z Nazaretu. Najbardziej popularna i najszersza jest relacja św. Łukasza. Krótsze i podkreślający rolę Ducha Św. jest opowiadanie św. Mateusza. Łukasz dodatkowo  poprzedza swój opis - zwiastowaniem Maryi. 

Dziwne, że umieszcza on również informację, która wydaje nam się zupełnie nieistotna w dalszej narracji: „Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz”. Pojawiają się dwie postaci: Cezar August i Kwiryniusz. Dlaczego? Bo Łukaszowi chodziło o umiejscowienie narodzin Jezusa w kontekście dziejów Imperium Rzymskiego. Chciał uświadomić i jasno pokazać czytelnikowi, że ma do czynienia z wydarzeniem historycznym. Pragnął tym sposobem podkreślić, że opisuje fakt historyczny, nie bajki, nie fikcję literacką, nie fantastykę, a prawdziwą historię. Najpierw więc wspomina o Auguście i Kwiryniuszu, ale w dalszym ciągu Ewangelii nic o nich już nie pisze. Stają się zupełnie nieważni. Oni nie słyszeli śpiewu aniołów i to nie do nich został wysłany radosny telegram o narodzeniu Zbawiciela, choć oni byli przecież wówczas najważniejsi, bo pełnili władzę. 

Bóg posyła zastępy aniołów  - nie do znaczących Rzymian, nie do  żydowskich dostojników religijnych, a do prostych pasterzy, którzy pilnowali swoich stad i czuwali nawet nocą. Zawód pasterza nie cieszył się w tamtych czasach społecznym szacunkiem. Pasterzy stawiano w jednym szeregu z prostytutkami i celnikami. Pogardzano nimi. Dlaczego? Bo wykonywany przez nich zawód powodował, że nie mogli przestrzegać praw żydowskich. Musieli się przemieszczać czyli podróżować nawet w szabat, co było zabronione wedle religijnych przepisów. Te przepisy były ważniejsze od człowieka i od zdrowego rozsądku, a przede wszystkim od samego Boga. Dlatego w tym społeczeństwie pasterze byli nikim, najniższą grupą, która się nie liczyła, ludźmi ze spalonymi słońcem twarzami i zakurzonymi sandałami. Nawet gdyby więc, któryś z pasterzy biegał i wołał po ulicach Betlejem, że się narodził Mesjasz nikt by mu uwierzył. Poważni Izraelici zawołaliby: „Co?! Narodził się w stajni i objawił się pastuchom?! Dobre sobie!”

Fragment Ewangelii św. Łukasza jest bardzo bogaty w rożne szczegóły. Przypomina dramat w trzech aktach. W pierwszym akcie bohaterką jest Maryja, która rodzi Jezusa. W drugim akcie prym wiodą aniołowie, a  w trzecim pasterze, którzy opuszczają pole i idą do Betlejem, gdzie „znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę", a potem wracają i opowiadają wszystkim, co widzieli. 
Jest to czas, gdy „wyszło rozporządzenie” Gajusza Juliusza Cezara Oktawiana Augusta - imperatora rzymskiego od 30 r. przed Chr. do 14 r. po Chr. – „żeby przeprowadzić spis ludności" w Palestynie, która w tym czasie znajdowała się pod panowaniem Rzymu. Spis był potrzebny do ściągania podatków. Aby wypełnić ten nakaz Józef  z Maryją pokonali drogę z Nazaretu przez prawie całą Palestynę, ponad sto kilometrów i przybyli do Betlejem. To miasteczko położone około siedmiu kilometrów na południowy wschód od  Jerozolimy. 

Po przybyciu zaczęli poszukiwać miejsca, gdzie mogliby się zatrzymać, gdyż „nadszedł dla Maryi czas rozwiązania". Nie znaleźli „miejsca w gospodzie". Miejsce w gospodzie było, ale ze względu na bliskie rozwiązanie Maryi, nie dla nich. Prawdopodobne jest, że narodzenie Jezusa mogło mieć miejsce w grocie w pobliżu Betlejem. 

Maryja urodziła dziecko „owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie”. Termin grecki może znaczyć albo „szopę" miejsce odpoczynku zwierząt albo „żłób", w którym znajduje się pokarm dla zwierząt. Mógł stać na podłodze albo w zagłębieniu ściany. Relacja św. Łukasza zapoczątkowała chrześcijańską tradycję szopki. Ewangelista mówi o pasterzach, ale nie o zwierzętach. Weszły one jednak na trwałe do tradycji Bożego Narodzenia. Wiele apokryfów opisywało Boże Narodzenie, wspominając, że Józef z Maryją podróżowali do Betlejem na ośle, stąd obecność tego zwierzęcia przy narodzeniu Pana. A wół? On również pojawia się w apokryfie, w Ewangelii Pseudo-Mateusza. Autor powołuje się na Stary Testament. Rzeczywiście w Księdze Izajasza czytamy: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela”. Obecność zwierząt w wyobrażeniach Bożego Narodzenia można jeszcze dziś zobaczyć w katakumbach rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore. Z tych starych przedstawień wywodzi się chrześcijańska tradycja szopki, rozpowszechniona przez św. Franciszka z Asyżu, który pierwszą szopkę zbudował w Greccio. 

Tak więc dziś mówimy o narodzeniu Jezusa w ubogiej grocie, wśród zwierząt i pasterzy, choć być może nie do końca są to ścisłe fakty. Okoliczności te potwierdzają prawdę, że Bóg przyszedł w ubogich warunkach, które są znakiem Jego „uniżenia". Betlejemska grota uświadamia nam, że Chrystus przyszedł na świat w ciszy i pokorze. Pojawił się na peryferiach wielkiego świata, w miasteczku, o którym mało kto słyszał w rzymskim imperium. 

Nazwa tej małej mieściny, właściwie osady liczącej w czasach Jezusa niespełna tysiąc mieszkańców, aż kilkanaście razy pojawiała się Starym Testamencie oraz w innych żydowskich  pismach prorockich. W Betlejem urodził się i został namaszczony na króla Izraela – Dawid, dlatego ewangelista Łukasz nazywa Betlejem „miastem Dawidowym"

W II w. św. Justyn napisał: „Józef zatrzymał się w grocie, gdzie Maryja wydała na świat Jezusa". Podobnie Orygenes około 240 r. wspominał, że w Betlejem znajduje się grota otaczana szacunkiem. „Miejsce to słynie w całej okolicy - pisał - nawet wśród niewierzących, z tego, że urodził się tam Jezus". W IV w. św. Hieronim spędził kilka lat swojego życia w grocie przyległej do innej groty, którą tradycja wskazywała jako miejsce narodzin Jezusa. W okresie prześladowań władze cesarskie usiłowały zatrzeć ślady nowej religii, szerząc tam kult pogański. W tym „najwspanialszym miejscu świata" - jak pisał św. Hieronim - ustawiono posąg greckiego bożka Adonisa: „w grocie, w której niegdyś kwilił maleńki Jezus".

Gdy po 313 r., w którym wydany został  tzw. „Edykt mediolański”, który zaprowadzał wolność wyznania w Cesarstwie Rzymskim,  do Betlejem przybyła św. Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego. W 330 r. kazała wznieść bazylikę, która zawiera w sobie grotę o wymiarach 12,3 x 3,5 m. Po środku umieszczono gwiazdę ze srebra, z napisem po łacinie: „Tutaj narodził się Jezus Chrystus z Maryi Dziewicy". Kościół ten, przebudowany w VI wieku z polecenia cesarza Justyniana. Przetrwał do naszych czasów.

Te wszystkie fakty historyczne powinny nas oderwać nas od  ckliwego i cukierkowego obrazu Bożego Narodzenia jaki funduje nam skomercjalizowany świat. 

Bóg przyszedł na świat w człowieku, w małym dziecku, co przez wieki zapowiadali starotestamentowi prorocy. Te proroctwa wypełniły się, co do joty. Dlatego św. Jan napisał:  „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga ”. Tak zaczyna swoją Ewangelię, od tzw. preegzystencji Syna Bożego - jeszcze przed Jego przyjściem na świat, przed Wcieleniem. Nieprzypadkowa jest także zbieżność tych słów z Ewangelii św. Jana z pierwszymi słowami z Księgi Rodzaju: „Na początku  Bóg stworzył niebo i ziemię”. Boże Narodzenie to przecież nowe stworzenie. 

Czytamy dalej: „A słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Dosłowne tłumaczenie jest takie: „A słowo stało się ciałem i rozbiło swój namiot między nami”. Ani Żydzi ani Helleniści do których kierował swoją  Ewangelię – Jan, nie byli beduińskimi  plemionami i nie mieszkali w namiotach. Żeby przekonać się o jakim namiocie myśli apostoł Jan musimy cofnąć się do ucieczki Narodu Wybranego z Egiptu czyli do tzw. Exodusu. 

Jak wiemy Żydzi szli przez pustynię czterdzieści lat i mieli swoje obozowisko, w którym pewnie rozbijali namioty. Ale poza obozem stał inny namiot – tzw. Namiot Spotkania, w którym Mojżesz rozmawiał z Bogiem Jahwe. Tam otrzymywał polecenia i poznawał wolę Boga. Tym namiotem spotkania w Nowym Testamencie jest Jezus Chrystus, a mówiąc dokładniej człowieczeństwo Chrystusa. To człowieczeństwo Syna Bożego stało się miejscem spotkania z Bogiem i objawienia Boga.   Dlatego ewangelista Jan napisał: „A słowo stało się ciałem i rozbiło swój namiot między nami”.

Nie wolno zagubić nam sensu Tajemnicy Bożego Narodzenia. „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem" - podsumował  to wydarzeni tysiąc sześćset lat temu św. Augustyn. Najważniejszym wymiarem tych świąt jest przypomnienie, jak bardzo kocha nas Bóg. A kocha nas nieskończenie, skoro zdecydował się zamieszkać między ludźmi. Ktoś, kto istniał poza czasem, poza przestrzenią i poza materią, zstąpił na Ziemię i przyjął ludzką naturę - i tym gestem zmienił historię świata. Dlatego Jan Paweł II powiedział kiedyś: „W Chrystusie Bóg się posunął niejako za daleko". A św. Paweł w „Liście do Koryntian” napisał: „Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany”. Jezus Chrystus jest „niewypowiedzianym darem”.  

Dzięki Bożemu Narodzeniu, człowiek nie jest już sam, ponieważ Jezus jest Emanuelem, „Bogiem z nami”. Boże Narodzenie jest tak głęboką tajemnicą, że ludzki rozum nie jest w stanie jej pojąć. Doskonały Bóg niezwykle, nieskończony w swojej doskonałości, przyszedł na ziemię i zamieszkał pośród nas. Nie mógł nam dać większego dowodu swej Miłości niż Wcielenie.

Dlatego właśnie, mimo magicznego kolorytu i nadprzyrodzonych zjawisk, które mu towarzyszyły, Boże Narodzenie nie jest ładną bajką opowiadaną dzieciom w każdym pokoleniu. 

 

kontakt1.jpg Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj

Komitet do spraw pożytku publicznego
NIW
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
PROO